sobota, 25 marca 2023

Nie zadzwoniłam do Szybmorskiej.






Nie zadzwoniłam do Wisławy Szymborskiej, nie zadzwoniłam, bo bałam się powiedzieć, że jestem chora i nie przyjadę. A zaprosiła mnie listownie do przyjazdu i podała mi numer swojego telefonu, gdy napisałam, że piszę pracę magisterską na temat jej poezji.


Nie przyjechałam, bo byłam bardzo chora - walczyłam o życie, zdrowie i myślałam tylko o tym, żeby być w stanie opiekować się dzieckiem.
No i czasy były inne - wyjazd do Krakowa nie był chwilą – samochodu nie miałam, więc musiałabym kogoś prosić o podwiezienie, a żyłam w poczuciu winy, że skoro jestem chora, to i tak zajmuję innym za dużo czasu, więc nie mogę prosić o kolejne przysługi.
Musiałabym chora tułać się po pociągach, a potem przemieszczać po Krakowie, a na to nie miałam siły, więc praca magisterska: „Wisława Szymborska - zarys monograficzny twórczości poetyckiej” musiała się napisać w moim przekonaniu bez Szymborskiej.  


Tak, wiem, że mogłam choć zadzwonić – podała mi przecież swój numer telefonu. Nie była wtedy jeszcze obleganą noblistką (Nobla dostała dopiero w 1997 za rok 1996), nie interesowało się nią wiele osób i teraz myślę, że zrozumiałaby, i porozmawiała choć ze mną chwilę.


No ale nie spotkałam się z nią , zastygłam w poczuciu winy - bo to z mojej strony karygodna niekonsekwencja – proszę o spotkanie, a nie mogę przyjechać.
Nie, tak nie wypada, nie można!!!  Pozostaje mi zapaść się pod ziemię i nie wysyłać jej pracy magisterskiej (bo pewnie powie, ze jest słaba i pisana bez niej).
Niech o mnie zapomni. Wstyd.
Więc nie wysłałam i więcej się do niej nie odezwałam, i tego żałuję do tej pory.


Jakże często niszczą nas przekonania, które nabyliśmy w procesie wychowania! Moje były wyniesione z surowego domu, w którym nauczono mnie, że jak coś obiecasz, to MUSISZ dotrzymać słowa.
A jak nie dotrzymasz, to jesteś do niczego, nie pokazuj się ludziom na oczy, bo przecież nie wypada.
No i przez lata wpajane przekonanie, że nie jestem dość dobra, dość idealna, że piątka z minusem to nie piątka, a z tróją lepiej zapaść się pod ziemię i nie pokazywać światu.  

Powiecie, że to było dawno i że teraz ludzie są bardziej nowocześni, odważniejsi?  
Pod pewnymi względami tak, pod innymi nie.
Poza tym każdy jest inny i niewielkie znaczenie ma rok urodzenia.
Pracuję z menedżerami, wykładowcami, trenerami, coachami i studentami i … z  moich doświadczeń wynika, że pod płaszczykiem pozornej odwagi mnóstwo z nas kryje całą masę niszczących przekonań.

Przekonania, które utrudniają realizację celów  (bo są i inne - wspierające) siedzą w nas mówiąc – nie rób tego, i tak Ci się nie uda, nie nadajesz się, świat jest rywalizacyjny, pierwszy milion trzeba ukraść, bez znajomości nic nie osiągniesz itp. …
Znacie?

Takie przekonania tropię z moimi coachingowymi Klientami i pomagam im się z nimi rozprawiać, bo niezauważone i nieprzepracowane potrafią strasznie utrudnić życie.

I tu może ktoś zapytać, czy każde niszczące przekonanie można przepracować na coachingu?
Odpowiem – można wiele zidentyfikować, uświadomić sobie, nad wieloma pracować, ale czasem będziemy potrzebowali terapii lub dłuższej pracy niż coaching.

Coaching jest rewelacyjny, gdy mamy trochę siły, gdy przed nami wyzwanie, które przekracza nasze dotychczasowe wyzwania, gdy jesteśmy mocni i chcemy być mocniejsi.
Moja superwizorka – Monika Zubrzycka – Nowak zwykła mawiać, że na coaching przychodzi się po moc – po swoją moc, a nie po pomoc.
Po pomoc przychodzi się na terapię.

Ale uwaga - nie znam jednej metody, która za jednym zamachem załatwi wszystkie Twoje problemy, bo jak rozprawisz się z jednym, to pojawią się inne.
Bardzo lubię słowa Johna Whitmora (pierwszego Europejczyka, który pisał o coachingu), że: „Rozwój jest drogą, a nie miejscem przeznaczenia” .

Jak znajdziesz i przekonania, które Cię trzymają i zneutralizujesz je, to znajdziesz się w innym miejscu, będziesz chciał sięgać wyżej, żyć lepiej, być bardziej skuteczny/szczęśliwy/spełniony/żyć sensowniej.

I wtedy być może znowu sięgniesz po coaching, terapię, medytację, czy inne metody rozwoju.

Ja – przepracowałam temat, z którym zmagałam się w 88 roku, przepracowałam też wiele innych tematów (między innymi lek przed wystąpieniami publicznymi, dlatego jestem skuteczna w uczeniu wystąpień - bo bardzo sama musiałam pracować).
A to, że jestem coraz odważniejsza, coraz bardziej pewna siebie, skuteczna w pracy z innymi, to nie znaczy, że nie mam nad czym pracować ze sobą😉

Na pożegnanie zamieszczam zdjęcie listu od Szymborskiej i pierwszej strony mojej pracy magisterskiej.
Ciekawe jak długo będę jeszcze żałować, że nie spotkałam się z Szymborską? … Może zawsze? Ale wiecie, co jest w tym wszystkim ważne? Ważne, żeby sobie wybaczyć. A to na szczęście zrobiłam.


Do napisania postu zainspirował mnie wczorajszy wieczór poetycki w kieleckiej „poczekalni na dworcu” i wiersze Szymborskiej czytane przez Dominikę Ostałowską.

A jeśli ktoś potrzebuje coachingu, czy mentoringu, oczywiście może się odzywać 😉

 


#coachig #pracazprzekonaniami #przywodztwo #wislawaszymborska #wisławaszymborskakielce

 


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zmiana zasad - poradnik lidera

  - Jak mam zmienić zasady, skoro pracownicy przyzwyczaili się do tego, co było? Jak oni mnie potraktują, jeśli powiem, że to, co robiliśmy ...